Wystarczył jeden dzień na odsypianie wykończeniówki, w której pomaga zacięcie mi małżonek od momentu kiedy to ekipa skończyła ostatnie elementy nie do zrobienia dla amatora:) Chwała mu za to. Wszak boi się jak ognia prądu, a tu przykręca mi lampy, walczy z gniazdkami, co dzień odkrywa w sobie nowe talenty, to do przyklejania gresów, przykręcania, wymiarowania i potem skręcania zamówionych elementów szaf, listew, balustrad, podłóg, itd, itp. I nic w tym nie było by dziwnego, wszak to mężczyzna, ale małżonek mój jest... informatykiem, z krwi i kości... cokolwiek miało by to znaczyć:D. Kicior tylko wymyśla co rusz niestworzone rzeczy (o które wykłóca się okrutnie i oczywiście wciela w życie), do tego lata z wałkiem, tudzież przytrzyma śrubkę, żeby nie było, że się tylko mądrzy;).
Troszkę o kolorach na ścianach, żaden nie jest oczywisty (poza prymulą na jednej, jedynej ścianie w kuchni, przyznaję się wykorzystałam resztkę wygrzebaną z piwnicy), cała reszta powstała po mieszaniu kilku pigmentów z białą farbą lateksową. Salon to mieszanina wrzosu, czarnego i żółtego słonecznego w efekcie, rano (bo mieszkanie jest od strony południowej) ściany odbijają delikatnie fiolet i jest takie odczucie świeżości, a znów sztuczne światło nocą powoduje, że kolor wydaje się wręcz beżowy, zgaszony i wyciszający.
Sypialnia to kontynuacja tego koloru + jedna ściana mieszanina: czarny, niebieski, zielony i pomarańcz. Korytarz to biel zgaszona czarnym + niebieskim i malowidełko z ostatniego posta. Korytarz na dole mieszanka czarnego z niebieskim i wrzosem + brąz. Do tego dodałam paseczki na jednej ścianie, robiłam je 3 dni i były wymogiem chwili, z pewnych względów... pewnego dnia popłynęła sobie sadza;/ i albo mogłam drapać do bebechów albo ukryć, wybrałam mniejsze zło.
Brakuje listew mdf, pełnego wyposażenia kuchni, nie wisi jeszcze hamak:) Nie ma części wyposażenia salonu (szafy pod zabudowę i wypoczynku) i sypialni (szafy pod zabudowę), niewykończona pralnia i pomieszczenie gospodarcze, wc na dole i "ganek", przeszkleń, i całej masy drobnych elementów które dopiero stworzą zwartą i spójną całość. To co tapicerowane właśnie się robi po fabrykach, tkaniny się szyją, szafy kroją...
Gwoli wyjaśnień, inwestorkę znam od 27 lat i 5 miesięcy, nie licząc okresu kiedy byłam zamontowana do jej łożyska, dlatego nie mam większego problemu wczuwania się w jej gusta i upodobania. Powiem tylko, że jest to osoba wymagająca i cóż, bezkompromisowa, każde moje odstępstwo od normy było dość ryzykowne, ale opłacalne w ostatecznym rozrachunku. Rudera to spadek po rodzicach wyglądała tak w momencie przejęcia. Właśnie, a potem tak:tu, koszt dotychczasowy inwestycji szacuję na 80 tys., z wszelkimi materiałami, meblami, wyposażeniem, robocizną.
Teraz przerwa do listopada, wtedy przyleci główny stolarzo-elektryk, który obiecał mi podczas ostatniej wizyty w Polsce: stół, i ławkę, i w ogóle kuchnię, wszelkie półki i zagłówek z ledziakami wykonać...jak nie Ty Marcin to kto:D
Do 24.12.2011 musimy się uporać.
Miłej nocy.

















