wtorek, 27 lipca 2010

Pilarka husqvarna, pompa pływakowa i rury

wtorek, 27 lipca 2010 · 6 komentarze

Oto poważne wydatki poniesione głównie dziś.

Ostatnio kupiliśmy piłę... na lata:) Świetna!!! Pyk pyk i w niecałą godzinę 3 drzewa pocięte na pniaczki, a wcześniej pożyczoną 3 godziny było mało na jedne. Wycinaliśmy na razie tylko te, które wadziły by przy stodole w robieniu drenażu kopareczce. Wsparcie rodziny zwłaszcza teraz doceniam, bo tak sobie myślę, że sama nie udźwignęłabym ciężaru uprzątania sadu z grabiarek, resztek wozów drabiniastych, pługów i czego tam jeszcze nie rzucono. Mój kochany wujek jak magik ciachał drzewa i kosił trawę z samosiejkami!
Czytaj całość wpisu: Pilarka husqvarna, pompa pływakowa i rury

niedziela, 25 lipca 2010

Lifting sypialni zapożyczonej

niedziela, 25 lipca 2010 · 2 komentarze

Świat zawalił nam się ostatnio na głowę i piętrzą się trudności, na pocieszenie, by nie myśleć, by uwolnić głowę, by podbudować ego, id czy co tam jeszcze, zrobiłam lifting sypialni u wujka, gdzie urzęduje teraz moja kochana mama wraz z moimi dziećmi Patrycją i Szymonem. Przyjechałam z farbami, wałkami i innymi duperelkami. Pierwsze zdjęcie co zastałam (na słowo "akcja" - na drugi dzień czekało mnie już ładnie zagruntowane:) i załatane z wszelakich dziur monstrum). Wprawdzie gruntowałam potem jeszcze raz sposobem starych wyjadaczy tj. wymazałam ściany farbą z wodą, ale opłacało się, bo potem poszło łatwo z kolorem. Kolejny dzień malowałam, a na 3 dzień wykańczałam. Do liftingu potrzebne: pigment czarny i błękit zimny (myślę że fajnie wyszło to zestawienie 2 odcieni szarości na ścianach), dalej dość dobra! farba lateksowa, 10 l spokojnie starczy, parę drobiazgów ze strychu (czerwona lampka, różowy świecznik, koc, 2 poduchy) i zabunkrowanych gdzieś po kątach (wazoniki, kosz, obraz, stare, podrapane lustro babci), jeszcze użyczenie woalu na okna ze starego mieszkania mamy i ramek ode mnie z moich zbiorów.
Czytaj całość wpisu: Lifting sypialni zapożyczonej

wtorek, 20 lipca 2010

Nasz kochany kundelek

wtorek, 20 lipca 2010 · 2 komentarze

Przyszła lampa. Zanim zapakowałam do przechowywania, udokumentowałam lampeczkę: Manfrotto statyw, a Kaisera tylko czasza, kabel z pierwszej lepszej hurtowni elektrycznej, miały być drobne rysy, statyw porysowany widocznie i znacznie, chyba, że ta drobna rysa tyczyła się tylko lampy, bo tam jest przez całość:) Lampa jest prześwietna a rysy dodają jej uroku wg mnie! Jestem z niej dumna, drabiny nie rozpakowywałam gdyż nie pomieściła by się w mieszkaniu, a lampki wojskowe, cóż jak naoliwię może coś z nich będzie;) A tak poważnie, też są piękne choć wywołały szczery uśmiech, a raczej śmiech u małżonka:) Zaraz wywiozę wszystko na strych na pieleszach by czekało cierpliwie na swoje 5 minut:)
Czytaj całość wpisu: Nasz kochany kundelek

poniedziałek, 19 lipca 2010

Geodeta cd. podział przyszłej darowizny

poniedziałek, 19 lipca 2010 · 5 komentarze

Oto efekt... a raczej... żaden efekt pracy naszego geodety. Ludzie... ręce opadają. Pół roku będzie jak nic zanim dopełnią reszty, w końcu umowę podpisałam w kwietniu! Zanim będę mogła ruszyć z kolejną stertą papierków tj. wnioskiem o wydanie warunków zabudowy... Jak ja nie lubię, kiedy ktoś ze mnie robi idiotkę. Po pierwsze okazało się, że niby działka jest większa niż w ewidencji podają (a to właśnie nasz geodeta wcześniej mierzył do ewidencji) i przez to sprawa się teraz przeciągnie, jakieś korekty korekt, jej... Po drugie działka graniczy z każdej strony z drogą. 2 x gminną, raz powiatową i raz z ojcowizną. Mimo iż droga gminna istnieje w ewidencji to "monopolista wiejski" zaorał ją sobie, patrosząc przy tym przyszły nasz sad. No ludzie, kto na to pozwolił... A no ja - nie interweniując. Więc dziś działałam, nie wiem jednak co to da, ani nie wniosłam zażalenia na piśmie ani nie kablowałam, ani byłemu sołtysowi nie podbiłam oka. Tylko pytałam co i jak w UMIG... i co dalej? Dziś padam, rozkładam ręce, może świt przyniesie mi rozwiązanie.
Czytaj całość wpisu: Geodeta cd. podział przyszłej darowizny

czwartek, 15 lipca 2010

Geodeta, kosa, drzewko no name, wielkie cięcie

czwartek, 15 lipca 2010 · 2 komentarze

Dziś kosiłam trawę: ale udało mi się zaledwie 1/3, posiałam osełkę, gdzieś w tych chaszczach, a na koniec kosa była już tak tępa, że raczej łamała łodygi samosiejek i pokrzyw. Poniżej zdjęcie przed i po koszeniu. Mojej nowej kosy nie rozdziewiczyłam ponieważ nikt nie wie jak ją wyklepać, więc pożyczyłam od pewnego uprzejmego pana.
Czytaj całość wpisu: Geodeta, kosa, drzewko no name, wielkie cięcie

niedziela, 11 lipca 2010

Kaiser, Erwi i inne smaczki

niedziela, 11 lipca 2010 · 1 komentarze

Oj wiele godzin poświeciłam na wyszukanie skarbu. Erwi znaleziona na aukcji u kogoś kto pojęcia nie miał co wystawia, wprawdzie nie pierwszy z 1954, ale ten z 67 roku, bo mi bardziej podoba się grzybek, ale lepszy rydz niż nic, Panie, Panowie przedstawiam skarb nad skarbami, który... ktoś mi sprzątną z przed nosa za śmieszne pieniądze bo jakieś 500 zł z przesyłką, eh... a miałam już plany jak to owa piękność staje się zabezpieczeniem finansowym naszych pociech za jakieś 20 lat. Zaledwie kilka sekund dzieliło mnie od wygranej :/
Czytaj całość wpisu: Kaiser, Erwi i inne smaczki

wtorek, 6 lipca 2010

Wyspa za ścianką, wcięty ganek, ławki i schody

wtorek, 6 lipca 2010 · 4 komentarze

A... zamieszczę aktualną koncepcję, co mi tam, na szybko, długopisem w moim nowym ślicznym zeszycie (potem tylko dorysowałam sobie oświetlenie). Więc tak, stojąc na tarasie widzimy wcięty w budynek "wiatrołap". Taras, wiatrołap i przedpokój będzie z betonową podłogą. Wiatrołap to witryna okienna 30 cm od poziomu na całej szerokości + na sąsiedniej ścianie pod kątem prostym drzwi. Przed witryną ławka prosta, minimalistyczna, "przedłużona" wewnątrz w przedpokoju.

Przedpokój: prostym zabiegiem przesunięcia ściany zyskałam miejsce na ławkę:)) i mój wieszak do wędlin, który był w pierwszej wersji przedpokoju. Szafa niezmiennie od podłogi po sufit biały półmat lub biała zgaszona szarym półmat. Drzwi na parter przesuwane w ścianie i skrzynia, chyba jednak z Porty bo taniej, choć słyszałam liczne uwagi co do owych. Naprzeciwko drzwi wewnętrznych dopełnienie całości pozostała z szafy część ściany calutka z lustra. Oświetlenie dalej pozostaje garażowe (czy jak to zwą kanałowe), hermetyczne.
Czytaj całość wpisu: Wyspa za ścianką, wcięty ganek, ławki i schody

poniedziałek, 5 lipca 2010

Geodeta - podział działki, odcinek drugi

poniedziałek, 5 lipca 2010 · 4 komentarze

Był geodeta, więc uspokoiłam się i czekam kiedy to mam podpisać stosowne papiery:) Oto zdjęcie jednego z 8 oznaczników całej działki , swoją drogą to doprawdy nie będę psioczyć na niego, gdyż biedny przedzierał się przez te krzaki, pokrzywy, karczował wierzbę i bzy by móc powbijać te kijaszki - dość zabawne gałązki pryśnięte żarówiastym sprejem.
Czytaj całość wpisu: Geodeta - podział działki, odcinek drugi

Smaczki... czyli meble do renowacji, nie koniecznie z przeznaczeniem do stodoły

Były niesmaczki, a teraz smaczki. Miałam wczoraj kosić, zaopatrzyłam się w kosę, poważny wydatek 89 zł:) Przyznaję, wymiękłam! Nie dałabym rady temperaturze, która wczoraj w cieniu zdecydowanie przekraczała 35 stopni, więc skończyliśmy na wyciągu gondolowym (nie ma to jak góry i przyjemny chłodek).

Koszenie to pestka, już nie raz się sprawdziłam na długim dystansie trawiastym zwłaszcza, że po rozeznaniu stwierdzam iż pokrzywy, które obficie zajęły cały sad nie dały się rozrosnąć zbytnio trawie, a koszenie badyli niespełna 2 metrowych pokrzyw to przyjemność. Poczekam aż moja mama przybędzie do pomocy by zająć się dziećmi, oraz A. pójdzie na urlop, to za jednym zamachem załatwimy koszenie, szlakę i wodę w piwnicy.
Czytaj całość wpisu: Smaczki... czyli meble do renowacji, nie koniecznie z przeznaczeniem do stodoły

niedziela, 4 lipca 2010

Niesmaczki, czyli łatanie dachu, wilgoć i źródło

niedziela, 4 lipca 2010 · 3 komentarze

Cóż i takie muszą się znaleźć w naszej bajce:)
Czytaj całość wpisu: Niesmaczki, czyli łatanie dachu, wilgoć i źródło

czwartek, 1 lipca 2010

Geodeta i pierwsze schody

czwartek, 1 lipca 2010 · 3 komentarze

Ku przestrodze, nie brać geodety powszechnie znanego w gminie, który robił plany i mapy dla powiatu, a jeśli brać to na umowie o dzieło zaznaczyć punkt co będzie w razie nie dotrzymania terminów. Co się okazało w naszej sprawie- palcem nie kiwnął, dopiero po mojej interwencji po 3 miesiącach pojechał na "wstępne rozeznanie", nie wiem czy chodzi o to, że ma gdzieś klienta który tylko mu głowę zawraca takim malutkim zleceniem, kiedy tu działki mierzy dla przedsiębiorców... ale przecież ja też zostawiam mu 2000 zł, więc mógłby okazać się bardziej sumienny. Na umowie powinien się znaleźć też termin realizacji zlecenia. A konsultacje z klientem co do wielkości działki? Czyż nie powinny mieć miejsca? A nie takie tylko zaznaczenie ołówkiem na mapie na tzw oko, gdzie będzie granica. Przy każdym telefonie byłam zbywana, że wcale nie muszę przy tym być bo przecież mam podpisać dopiero na samym końcu. Kiedy to wydział geodezji w powiecie zatwierdzi. Poczekam jeszcze co będzie dalej.
Czytaj całość wpisu: Geodeta i pierwsze schody