Przedstawiam nowego członka rodziny... Na początek muszę wspomnieć o tym, że mam pewną przypadłość, a mianowicie jak niektórzy "chorują" na torebki, nowe buty, unikatowy okaz filiżanki, czy białe kruki, tak ja, gdy tylko zobaczę lampkę biurkową dostaje coś na zasadzie obłędu... Mechanizm jak w momencie zakochania, motyle w brzuchu, kompletny zanik świadomości i jakiegokolwiek racjonalnego myślenia. Chęć posiadania owych lampek jest przyczyną konfliktów z małżonkiem, ale cóż poradzić. Nieuleczalny mój "fetyszek".
Dziś skoro świt wybrałam się na targ ciągnąca jakąś niewytłumaczalną siłą, wśród zwałów śmieci wykopałam tą oto lampkę, zakurzoną, brudną, zapomnianą. Dałam za nią całe 7 zł:) Czyż nie jest piękna? Blaszano - stalowa, ciężka jak diabli, z porcelanowym gwintem, sprawna w 100%. Dzieciom również przypadła do gustu, Pat powiedziała: "mamusiu pekna a ta calna bzidka".
sobota, 4 września 2010
Jesteś w: Dom ze stodoły /
wyposażenie
/ Lampa Pracitronic rodem z DDR
Lampa Pracitronic rodem z DDR
sobota, 4 września 2010 · 4 komentarze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O stronie
I postanowione. Długie negocjacje z małżonkiem (bronił się rękami i nogami) zaowocowały tym, że budynek gospodarczy, a raczej stodoła, ma stać się naszym domem. Ten blog jest o tym, co planujemy zrobić oraz jak los zweryfikuje naszą próbę adaptacji tego cacuszka. Kim jesteśmy? Ja: główny "wymyślacz". Mąż, podwykonawca i współinwestor. I jeszcze nasze dzieci Pat i Szysz: motywujące nas aniołki. To wszyscy bohaterowie tej bajki.
Archiwum strony
-
►
2012
(33)
- ► października (1)
-
►
2011
(59)
- ► października (2)
komentarze
4 Responses to "Lampa Pracitronic rodem z DDR"6 września 2010 10:15
Lampka przecudnej urody - zgadzam się w 100%! Wogóle już dawno miałam napisać, że podziwiam Twoje zdolności łowieckie i biegłość w temacie XX-wiecznego wzornictwa. Zawsze mi się takie cudeńka podobały, ale żeby kojarzyć nazwiska projektantów!?:) może coś mi podpowiesz? pozdrawiam!
6 września 2010 13:36
Świetna lampka!
Wczoraj usilnie wypatrywałam lampek biurkowych na targu staroci ale bezskutecznie...Znalazłam za to lampkę misia do pokoju dziecięcego - zawsze coś ;)
7 września 2010 08:10
Ja też lubie lampy, jedną nawet przytachałam z UK - ciężka jak diabli ale mam do niej sentyment.
9 września 2010 11:51
maura...jak bym znalazła chwilkę to poszukam a nóż do twojej uroczej przestrzeni tylko czy trafie w gust wasz, jak trafię na ciekawe oświetlenie będę o was pamiętać,nie obiecuję gdyż cały czas biegam i hurtowo załatwiam wszystkie zaległości na wszystkich blogach, czytam i znikam, lecę dalej, z zaciekawieniem wracam do was jak wyglądają postępy i podejrzewam że jak coś znajdę już sie zadomowicie:))
byziak, misia widziała, ale szatkownica jest genialna;)
czarny pieprzu uwielbiam twoje notki:)
Prześlij komentarz