Umiem, umiem kłaść tynk maszynowy, nie ważne jaką techniką się posługiwałam i ile czasu mi to zajęło, liczy się efekt;) pouczona przez szwagra wiem, że powinnam była narzucać placki jeden za drugim, jak owa maszyna, potem potraktować łatą, do czego doszłam na sam koniec ściany:D. Wiem już co to jest owe mleczko o którym mówił mi mój kochany wujek nie raz, gdy jeździłam po worki tynku. Na zdjęciu 3 etapy do gładkiej ściany, dzień pracy i była skończona, wypoziomowana i gładka. Kicior dumny z siebie, szkoda że w stodole takowych robić nie będę;)
piątek, 27 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

O stronie
I postanowione. Długie negocjacje z małżonkiem (bronił się rękami i nogami) zaowocowały tym, że budynek gospodarczy, a raczej stodoła, ma stać się naszym domem. Ten blog jest o tym, co planujemy zrobić oraz jak los zweryfikuje naszą próbę adaptacji tego cacuszka. Kim jesteśmy? Ja: główny "wymyślacz". Mąż, podwykonawca i współinwestor. I jeszcze nasze dzieci Pat i Szysz: motywujące nas aniołki. To wszyscy bohaterowie tej bajki.
Archiwum strony
-
►
2011
(59)
- ► października (2)
komentarze
0 Responses to "Tynk"Prześlij komentarz