poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Otuchy mi trzeba

poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · 13 komentarze

Ostatnio zanudzałam was suchymi faktami... wracam do bujania w obłokach.

Nie ma co ratować dachu z karpiówką, za duży koszt przekładania, ściągania, bla, bla bla i więcej czasu. Blacha, a dokładniej trapezówkę zakładać będę, zakochałam się w niej bez mała, przynajmniej na 25 lat, ile jest na nią gwarancja, ale grafitowa matowa oczywiście, i oto kilka wariacji na ten temat. Jeszcze znalazłam gdzieś realizację z takim wejściem jakie chciałam zrobić:) Mogła bym zrobić blachodachówkę na kształt tamtej karpiówki, ale uważam, że jeżeli dachówka to ceramiczna, a blacha to blacha i już.:p Nie będę walczyć o zachowanie czegokolwiek, bo rodzina i tak się wypnie na mnie i pewnie walnie sobie czerwony dach czy coś. Bo też kiedyś będą wymieniać na "obejściu" obok, ale dlaczego to ja mam się dostosowywać zwłaszcza po ostatnim DEMOTYWOWANIU mnie:(( Brat i siostra, i ojciec, eh, czemu nikt nie wierzy w powodzenie tej inwestycji, przecież to taki piękny budynek. Niemcy pomyśleli o wszystkim. Izolacja podłogi jest, wystarczy ocieplić, podłogówkę dać i wylać posadzkę i epoksydówkę (choć maż usilnie walczy, by z niej zrezygnować). Zdrowe stropy, zdrowe ściany, zdrowa więźba, głęboki fundament, otwory te co są, zachowam, nic kuć nic zbijać, ściany stawiać gdzie dusza zapragnie... Instalacje wszelkie też... byle funkcjonalnie na maksa. Jedyny zarzut to duży metraż... ale czy naprawdę duży? Czy wszystko musi być klatką? Ludzie, czy znajdę choć jedną dobrą duszę, która powie, że warte zachodu jest to co robię?





A tu projekt niezwykły bo z niezwykłej ręki wyszedł. Jeżeli mam skasować wystarczy napisać. Z góry przepraszam że tu zamieszczam. Nie mogłam się oprzeć tej elewacji.


komentarze

13 Responses to "Otuchy mi trzeba"
ZiŁ pisze...
16 sierpnia 2010 14:35

Patenciak,daj Ty nam Kobieto swego mejla, to Ci coś napiszemy, może nawet mądrego:)


Aneta pisze...
16 sierpnia 2010 14:38

jeżeli kolejne dobre rady to ja dziękuję ostatnio tylko takich słucham, a raczej staram się nie słuchać:p
aneta@subocz.pl


Ananda pisze...
16 sierpnia 2010 15:42

Jak w temacie, czyli - otuchy posyłam moc :)


Magda-lenka pisze...
16 sierpnia 2010 16:04

Jejku, ile siły i pieniędzy potrzeba do tego wszystkiego...Jestem pełna podziwu!

Pozdrawiam serdecznie i życzę sprzyjających warunków:)


maura pisze...
16 sierpnia 2010 16:16

Dopiero zaczynasz i już pękasz?:) Nie ma co się na boki oglądać, tylko rękawy zakasać, głową ruszyć!:) Projekty Twoje są naprawdę ciekawe i nie mogę się doczekać efektów realizacji. Żywioły od czasu do czasu każdego nękają - taka planeta, trzeba się przyzwyczaić. A realizacja takiego przedsięwzięcia jak Wasze, to nie kwestia dni, ani tygodni, ale to jeszcze nie znaczy, że nie warto! Jak mówisz że dom w stanie dobrym, to my Ci wierzymy. Nie łam się!


panna turkus pisze...
16 sierpnia 2010 18:32

po prostu: dawaj radę! (i nie słuchaj maruderów!)


ZiŁ pisze...
16 sierpnia 2010 21:10

Ja tej, Maura znowu ma rację ;)

Mamy nadzieję, że nasza wiadomość nieco Cię pokrzepiła. Możemy też wpaść do Wieży i agitować pod stodołą na rzecz braku dobijających komentarzy, urządzić pikietę, czy coś. No, w każdym razie trzymamy kciuki.


Aneta pisze...
16 sierpnia 2010 21:20

:)))))))))hehe przepraszam wszystkich za babskie miałczenie wracam do pionu, w końcu ja tu noszę portki, chwilowe załamanie, malutkie:)
Już dobrze:)
DZIĘKUJĘ.


byziak pisze...
17 sierpnia 2010 09:57

Uśmiechnij się i nie poddawaj. Warto realizować swoje marzenia - choćby nie wiem jak szalone innym się wydawały :)
POWODZENIA


Yrsa pisze...
17 sierpnia 2010 15:51

Ja się nie znam na tych sprawach , zapoznałam się ogólnie z tematem i obejrzałam zdjęcia , pomyślałam ,że porwałaś się z "motyką na słońce" . Potem zaczęłam zaglądać na bloga i zmieniłam zdanie , myślę ,że dasz sobie radę , jeżeli nie załamały Cię dotychczasowe trudności i wytrzymasz finansowo to będzie dobrze.
Każdy ma prawo do chwili słabości , można sobie ponarzekać , ale zawsze trzeba wierzyć w siebie.
pozdrawiam Yrsa


lambi pisze...
17 sierpnia 2010 23:16

Ja tylko trzy słowa chciałam powiedzieć: warto, warto, warto.
Aneto, chyba ludkowie, którzy podcinają Ci skrzydła żyją na styl deweloperski... rzucić byle kaflami i panelami i władować swoje graty. Nie powinnaś nawet przez moment słuchać uwag pod adresem swoich marzeń, które już zamieniłaś dawno w czyn, bo po prostu nie zrozumieją Cię tacy ludzie...
Dla otuchy powiem Ci, że 6 lat temu nie jeden chlew był w lepszym stanie, niż nasz dom, a co dopiero zdrowa stodoła. Półki w każdym supermarkecie znam na pamięć, czego nie mogę powiedzieć o innych sklepach:) W domu mam jeszcze ogrom poważnych inwestycji, ale cieszę się jak dziecko z każdego kroku naprzód.
Blachę trapezową też mam, nie pomalowana jeszcze i bez rynien, ale cieszę się, że wywaliłam karpiówkę, przynajmniej mogę ocieplić strych i ulżyło o kilkanaście ton więźbie dachowej:)
Pozdrawiam serdecznie!


lambi pisze...
17 sierpnia 2010 23:18

supermarkecie budowlanym rzecz jasna:)


Anonimowy pisze...

22 sierpnia 2010 21:05

Kciuki trzymam nieustająco za powodzenie Kaśka