Ku przestrodze, nie brać geodety powszechnie znanego w gminie, który robił plany i mapy dla powiatu, a jeśli brać to na umowie o dzieło zaznaczyć punkt co będzie w razie nie dotrzymania terminów. Co się okazało w naszej sprawie- palcem nie kiwnął, dopiero po mojej interwencji po 3 miesiącach pojechał na "wstępne rozeznanie", nie wiem czy chodzi o to, że ma gdzieś klienta który tylko mu głowę zawraca takim malutkim zleceniem, kiedy tu działki mierzy dla przedsiębiorców... ale przecież ja też zostawiam mu 2000 zł, więc mógłby okazać się bardziej sumienny. Na umowie powinien się znaleźć też termin realizacji zlecenia. A konsultacje z klientem co do wielkości działki? Czyż nie powinny mieć miejsca? A nie takie tylko zaznaczenie ołówkiem na mapie na tzw oko, gdzie będzie granica. Przy każdym telefonie byłam zbywana, że wcale nie muszę przy tym być bo przecież mam podpisać dopiero na samym końcu. Kiedy to wydział geodezji w powiecie zatwierdzi. Poczekam jeszcze co będzie dalej.
A póki co zamieszczam zdjęcia zielonych butelek po winie po metamorfozie;)
Pierwsze, to stare zdjęcie, innego nie mam, wprawdzie ledwo je widać ale zawsze coś. Butelki jeszcze surowe, białe, w glinie wymazane, lakierowane półmatem, kolejne zdjęcie to aktualny już "złoty" straszak na oknie:)
A na koniec nasza wczorajsza wieczorna wyprawa nad jezioro złotnickie:)
Posty
komentarze
3 Responses to "Geodeta i pierwsze schody"1 lipca 2010 16:15
Ile?!
Nie wiemy, czego do niego chciałaś, ale jeśli tylko mapy do celów projektowych, to może damy Ci namiar na naszego? Zrobił nam mapkę od ręki, nie widząc nas nawet na oczy.
A może to ten sam? Tylko w innym nastroju? ;)
1 lipca 2010 17:36
dzięki ;))) zaliczka by wówczas wyparowała, może i ten sam bo ma prawie monopol, do celów projektowych dopiero po przepisie aż boje się myśleć ile potrwa przy tej mapce, a teraz zwykły podział działki, dobrze, że czas mnie nie goni. Tylko nasz Pan Architekt może nas przestać traktować poważnie.
2 lipca 2010 01:24
Zemsta Fredry to mało... u mnie podzielił, wytyczył, tak jak mu gmina kazała, czyli ja nie mam wjazdu na posesję i sąsiad też:) Pociesz się, że przynajmniej umieją podzielić coś czego normalny człowiek nie dałby rady hehe:))
Ja tam dalej trzymam za Was kciuki, a jak znam Ciebie to się nie dasz;)
Pozdrawiam:)
Prześlij komentarz